Zapraszamy na tekst, z którego dowiecie się, jakie są nagrody i ile rund należy przejść, aby móc cieszyć się z trofeum! Terminarz Australian Open 2023. Australian Open zainauguruje tenisowy kalendarz Wielkich Szlemów na rok 2023. Zostanie on rozegrany w dniach 16-29 stycznia. Będzie to 111. edycja Australian Open, z czego 55. w erze
Nie inaczej jest w zawodowym tenisie. Po cięciach, które nastąpiły zaraz po pojawieniu się koronawirusa, wszystkie turnieje na wyścigi zaczęły ciąć premie. Tak samo było w Australian Open. Organizatorzy na tą edycję turnieju musieli zaciągnąć kredyt. Ale z niego sowicie wynagradzają uczestników i uczestniczki.
Bianca Andreescu wygrała US Open i została pierwszą w historii kanadyjską tenisistką z tytułem wielkoszlemowym. W finale pokonała 6:3, 7:5 Amerykankę Serenę Williams, która walczyła o 24. triumf w turnieju tej rangi i wyrównanie rekordu wszech czasów.
Tradycyjnie pierwszym turniejem wielkoszlemowym jest Australian Open. Na pewno nie będzie brakowało problemów związanych z panującą pandemią i zawodnicy znów będą musieli dostosować
Francuz Gilles Simon pokonał trzecią rakietę światowego rankingu Stana Wawrinkę 6:4, 6:4 w trzeciej rundzie turnieju ATP Masters 1000 w Szanghaju. Tymczasem dwaj najwyżej rozstawieni - Novak Djoković i Andy Murray - zapewnili sobie miejsca w ćwierćfinale.
Fatalny początek wielkoszlemowego Australian Open zanotowali niektórzy z rozstawionych amerykańskich tenisistów. Z turniejem rozgrywanym na twardych kortach w Melbourne już w I rundzie pożegnali się bowiem Venus Williams, Sloane Stephens oraz John Isner i Jack Sock.
. Ostatnio przybliżyliśmy Wam dwa turnieje Wielkoszlemowe . Mowa o Australian Open i French Open czy Roland Garros bo i taka nazwa często przewija się w portalach poświęconych tenisowi ziemnemu. Dziś nadszedł czas na Wimbledon, czyli 3 turniej zaliczany do najważniejszych wydarzeń w kalendarzowym roku każdego tenisisty i tenisistki świata!Podobnie jak w poprzednikach, Wimbledon w początkowej fazie był traktowany jako Mistrzostwa Wielkiej Brytanii. Warto jednak już na początku zaznaczyć , że Londyńskie korty jako jedyne mają cały czas trawiastą nawierzchnię! Przypominamy , że w przeszłościwszystkie turnieje wielkoszlemowe miały taką nawierzchnię . Australian Open zrezygnował z niej 1988 roku , French Open już w 1928 roku a US Open ( szerzej opiszemy go w następnym naszym artykule ) zmienił nawierzchnię w 1975 roku. Nie może zatem już nikogo dziwić stwierdzenie, że Wimbledon określany jest jako nieoficjalne Mistrzostwa Świata nakortach trawiastych w Londynie. Wimbledon Historia Wszystko zaczęło się od ogłoszenia w czasopiśmie The Field . 9 czerwca 1977 roku gazeta napisała ,że „All England Croquet and Lawn Tennis Club, Wimbledon, proponuje zorganizowanie spotkania tenisa ziemnego, otwartego dla wszystkich amatorów, w poniedziałek 9 lipca”. Na starcie pojawiło się 22 zawodników, którzy musieli mieć swoje ,eleganckie stroje oraz…własne rakiety. Pierwszym wygranym okazał się niejaki Spencer Gore , który za wygraną otrzymał….zaledwie 12 funtów !W 1884 roku do rywalizacji zaproszono kobiety. Na starcie pojawiło się zaledwie 13 zawodniczek. Rywalizację wygrała Maud Watson , która w finale pokonała ….siostrę – jest fakt , iż ta sama zawodniczka potrafiła wygrać Wimbledon rok później. W 1887 roku doszło do bardzo ważnego i historycznego wydarzenia. Lottie Dod Charlotte wygrała turniej mając zaledwie 15 lat i 285 dni , co do dnia dzisiejszego jest rekordem rywalizacji odbywającej się w przełomie XIX i XX wieku Wimbledon przybrał międzynarodową rywalizację. Już w 1905 roku jako pierwsza zawodniczka z zagranicy wygrała May Sutton , którapochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Z kolei w 1907 roku Australijczyk -Norman Brookes był pierwszym tenisistą spoza Anglii , który wygrał rywalizację wśród Brytyjczykami , którym udało się wygrać Wimbledon byli Andy Murray i Virginia Wade. Andy dokonał tego w 2016 roku a Virginia w 1977! W 1923 roku przeprowadzono relację radiową , a 10 lat później pokazano już turniej w telewizji. Wszystko to przyczyniło się do popularyzacji Wimbledonu i wzrostu zainteresowania tenisem w Anglii . Turniej został oczywiście przerwany w okresie międzywojennym. Gdzie jest Wimbledon Rozgrywany jest w jednej z 32 dzielnic Londynu – Wimbledon , który położony jest na południowy zachód od centrum miasta. Na tamtejszych kortach trawiastych All England Lawn Tennis and Croquet Club odbywa się co roku, na przełomie czerwca i lipca. Na samym początku artykułu wspominaliśmy, że Wimbledon jest obecnie jedynym wielkoszlemowym turniejem , na którym spotkania rozgrywa się na nawierzchni trawiastej . Ogólnie jest 19 kortów , z czego 2 są główne i na nich odbywa się tylko i wyłącznie Wimbledon. Na pozostałych kortach – 17 , rozgrywa się również inne , mniejsze turnieje. Największym i najsłynniejszym kortem jest kort centralny. Wybudowany został już w 1922 roku i ma około 14 tysięcy pojemności. Rozgrywa się na nim finały , półfinały oraz wszystkie mecze najlepiej rozstawionych graczy podczas Wimbledonu. Bardzo szybko zdecydowano się na budowę odsuwanego dachu , który był niezbędny , gdyż zbyt wiele pojedynków zostało przerwanych ze względu na deszczową aurę . Dach ukończono w 2009 roku . Drugim co do wielkości kortem jest kort , który ma 11 tysięcy pojemności. Kort ten istnieje od 1997 roku , gdyż zdecydowano się przebudować jego , dużo mniejszego poprzednika. Bardzo ciekawym , a zarazem 3 , co do wielkości kortem jest kort , którego często określa się jako cmentarz mistrzów , gdyż wielu popularnych tenisistów odpadało na nim we wcześniejszych fazach turnieju. Kort ten mieści około 3000 widzów . Tradycja na Wimbledonie Wimbledon jest wyjątkowy pod względem wielu swoich tradycyjnych barw ,zachowań czy ubiorów. O ubiorze napiszemy w osobnym podpunkcie , natomiast parę innych ciekawostek przedstawimy tutaj. Jakie ? Wiedzieliście na przykład , że typową potrawą serwowaną dla widzów są truskawki z bitą śmietaną ??? Kosztują zaledwie 3 funty i schodzą jak świeże bułeczki. Kolejna fajną i naprawdę ciekawątradycją jest fakt , iż odnoszenie się do kobiet ma swoją wyjątkową formę! Zwraca się albo MISS (Panna ) , albo MRS ( Pani ). Z drugiej strony często używa się Mister ale akurat ta forma nie jest wspomnieć o podstawowych kolorach turnieju, czyli fiolecie i zieleni. łatwo zauważyć , że już samo logo posiada takie barwy a do 2005 roku mogliśmy je również oglądać na kostiumach sędziów czy dzieciaków podających piłki. Ubiór na Wimbledonie czyli tak zwany dress code. Ubiór – biały albo— do widzenia ! Zawsze się zastanawiałem dlaczego wszyscy zawodnicy występują w kolorach bieli podczas rozgrywanego Wimbledonu. Wy też tak mieliście ?Odpowiedź na to pytanie była bardzo prosta i w sumie logiczna a wszystkiego tego dowiedziałem się przeglądając różne dokumenty , przygotowujące mnie do napisania tego artykułu . No dobrze, a jak ona brzmi? Odpowiedzią są organizatorzy a dokładnie wymóg grania w eleganckich białych kostiumach na trawiastych kortach w Londynie. Poniżej parę podpunktów , zaczerpniętych z oficjalnej strony turnieju. Można by je nazwać swoistym regulaminem dla każdego zawodnika i zawodniczki , chcącej rywalizować o końcowy triumf w tym jakże prestiżowym turnieju. Poniższe informacje odnoszą się do całej odzieży, w tym dresów i swetrów, noszonej na kortach mistrzostw zarówno podczas treningów, jak i meczów. 1) Zawodnicy muszą być ubrani w odpowiedni strój tenisowy, który jest prawie całkowicie biały i dotyczy to miejsca, w którym zawodnik wchodzi w otoczenie kortu. 2) Kolor biały nie obejmuje złamanej bieli ani kremu. 3) Nie powinno być stałej masy ani panelu zabarwienia. Pojedyncza kolorowa lamówka wokół dekoltu i wokół mankietów rękawów jest dopuszczalna, ale nie może być szersza niż jeden centymetr (10 mm) 4) Kolor zawarty we wzorach będzie mierzony tak, jakby był jednolitą masą koloru i powinien mieścić się w granicach jednego centymetra (10 mm). Logo utworzone z różnych materiałów lub wzorów jest niedopuszczalne. 5) Tył koszuli, sukienki, bluzy dresowej lub swetra musi być całkowicie biały. 6) Spodenki, spódnice i spodnie dresowe muszą być całkowicie białe, z wyjątkiem pojedynczej kolorowej lamówki wzdłuż zewnętrznego szwu nie szerszej niż jeden centymetr (10 mm). 7) Czapki (łącznie z dolnym dekoltem), opaski, bandany, opaski na nadgarstki i skarpetki muszą być całkowicie białe, z wyjątkiem pojedynczej lamówki w kolorze nie szerszej niż jeden centymetr (10 mm). 8) Buty muszą być prawie całkowicie białe. Podeszwy i sznurówki muszą być całkowicie białe. Nie zaleca się umieszczania logo dużych producentów. Buty na trawiaste korty muszą być zgodne z zasadami Wielkiego Szlema (patrz Załącznik 1 poniżej, aby uzyskać szczegółowe informacje na temat zasad 2017). W szczególności niedopuszczalne jest obuwie z pryszczami na zewnętrznej stronie palców. Lis wokół palców powinien być gładki. 9) Bielizna, która jest lub może być widoczna podczas gry (w tym z powodu pocenia się) musi być również całkowicie biała, z wyjątkiem pojedynczej lamówki nie szerszej niż jeden centymetr (10 mm). Ponadto przez cały czas wymagane są wspólne standardy przyzwoitości. 10) Jeśli to możliwe, podpórki i sprzęt medyczny powinny być białe, ale w razie konieczności mogą być kolorowe. Bardziej swobodny strój obowiązuje na kortach treningowych parku Aorangi. Podawanie piłki – szkolenia i ogromne zainteresowanie wśród szkół Na mistrzowskim turnieju pracuje, aż 250 chłopców i dziewczynek , spośród 700 kandydatów do podawania piłek . Oglądając relację w Tv , wydaje się nam , że jest to bardzo prosta praca . Wcale tak nie jest , a sam fakt kilkunastu treningów i eliminacji kandydatów może, ba , na pewno o tym świadczy! Warto dodać , że około 160 zostało wybranych spośród około 540 kandydatów w wieku 9 i 10 lat , a około 90 spośród około 160 dziewcząt , które podawały piłki w poprzednich wieku to 15 lat . Cała ekipa dzieli się na różne , 6-osobowe teamy. Cztery sześcioosobowe zespoły wybrane jako odpowiedzialne za sądy centralne i nr 1. Kolejne sześć sześcioosobowych drużyn kręci się wokół innych w sześcioosobowych zespołach obracają się po pozostałych rutyna to jedna godzina przerwy i jedna godzina przerwy. Trening rozpoczyna się w lutym na terenie sportowym Raynes Park Community. Każdy przyszły chłopak / dziewczyna będzie trenował raz na dwa tygodnie, a także weźmie udział w czterech krótkich treningach na zadaszonych kortach przed Wielkanocą. Po przerwie wielkanocnej wszystkie szkolenia odbywają się na Wimbledonie (głównie na Kurortach Krytych) i trwają do połowy czerwca oprócz wakacji szkolnych. Cotygodniowe sesje szkoleniowe trwają 2-2,5 godziny z 50-60 dziećmi na sesję, cztery sesje w tygodniu. Wimbledon kwalifikacje i dzika karta Dzikie karty otrzymują gracze, których ranking światowy nie jest wystarczająco wysoki, aby automatycznie zakwalifikować się do Mistrzostw, ale którzy zostali przyjęci do głównego losowania Mistrzostw według uznania Komitetu. Dzikie karty są zwykle oferowane na podstawie wcześniejszych wyników na Wimbledonie lub w celu zwiększenia brytyjskiego zainteresowania. Przyznawane są od 1977 roku. Niektóre pojedyncze dzikie karty są określane w drodze konkursu a wszystko to wprowadzono w 2003 roku. Ciekawostką jest fakt , iż Goran Ivanisevic jest jedynym tenisistą , który wygrał Wimbledon , otrzymując od organizatorów dziką kartę . Wszystko to odbyło się w 2001 roku. Wimbledon bilety cena Podobnie jak podczas opisywania Australian Open , tak i French Open – odsyłamy do oficjalnej strony internetowej. Znajdziecie tam wszystko co musicie wiedzieć , dowiecie się co możecie zwiedzić , gdzie zdobędziecie nocleg czy gdzie możecie dobrze i smacznie zjeść! Naszym zdaniem strona internetowa Wimbledonu jest na bardzo wysokim poziomie a dla organizatorów należą się ogromne brawa. Czapki , z głów ! A dla Was ? No cóż…zapraszamy wszystkich do odwiedzania oficjalnej strony – londyńskiej rywalizacji. Wimbledon nagrody Trofeum dla mężczyzn zostało po raz pierwszy zaprezentowane przez All England Club w 1887 roku. Zastąpił Field Cup (1877-1883) i Challenge Cup (1884-1886), które wygrał William Renshaw po dwukrotnym zdobyciu tytułu Gentlemen’s Single trzy razy z rzędu . AELTC wydało 100 gwinei na zakup trofeum, ponieważ klub nie był przygotowany na ryzyko utraty trzeciego Pucharu na rzecz przyszłego trzykrotnego mistrza, więc podjęto decyzję, że nowe trofeum nigdy nie stanie się własnością zwycięzcy. Puchar wykonany jest ze srebra pozłacanego, ma wysokość 18 cali i średnicę 7,5 cala. Napis na pucharze brzmi: „All England Lawn Tennis Club Single Handed Championship of the World”. Wokół misy wygrawerowane są daty i nazwiska Mistrzów. W 2009 roku, gdy zabrakło miejsca na wygrawerowanie imienia Mistrzów, do Pucharu zaprojektowano czarny cokół z ozdobną srebrną opaską. Mistrzowie otrzymują replikę Pucharu w rozmiarze 3/4, na której znajdują się nazwiska wszystkich poprzednich mistrzów (wysokość 13,5 cala). Trofeum dla kobiet to srebrna taca, czasami nazywana naczyniem z różanej wody lub naczyniem z różanej wody Wenus, która została po raz pierwszy wręczona mistrzyni w 1886 roku. Taca, która jest wykonana ze srebra próby 925, częściowo złocona, ma średnicę 18,75 cala. Motyw dekoracji jest boss ma postać Temperance, siedzącą na piersi z lampą w prawej ręce i dzbanem w lewej, z różnymi atrybutami, takimi jak sierp, widelec i kaduceusz wokół z czterech rezerw na czubku potrawy zawiera klasycznego boga wraz z elementami. Rezerwaty wokół obręczy przedstawiają Minerwę przewodniczącą siedmiu sztuk wyzwolonych: astrologii, geometrii, arytmetyki, muzyce, retoryce, dialektyce i gramatyce, z których każda ma odpowiedni tacki ma listwę typu ovolo. Mistrzowie otrzymują replikę Pucharu w rozmiarze 3/4, na której znajdują się nazwiska wszystkich poprzednich Mistrzów (wysokość 14 cali). Gentlemen’s Double Trophy to srebrny puchar dla par męskich. Kiedy debel przeniósł się do Wimbledonu w 1884 roku, Oxford University Lawn Tennis Club wręczył trofeum All England Club. Ladies 'Doubles Trophy to elegancki srebrny puchar i okładka, znany jako The Duchess of Kent Challenge Cup, wręczony klubowi w 1949 roku przez HRH The Princess Marina, prezes All England Club. Otrzymują go najlepsze deblistki Wimbledonu. Mixed Doubles Trophy to srebrny puchar i okładka, wręczane All England Club przez rodzinę Kowal. Trofea mistrzowskie eksponowane są w Muzeum przez kilka miesięcy w roku. Kto wygrał Wimbledon ? Największą mistrzynią Wimbledonu jest Martina Navratilova , która zdobyła , aż 20 tytułów ! 9 z nich był w grze pojedynczej co jest najlepszym osiągnięciem w tym turnieju. Wśród mężczyzn najwięcej zwycięstw ma Roger Federer – 8 ale ogólnie , najwięcej tytułów wywalczył Lawrence Doherty , czyli zawodnik gospodarzy. Warto również wspomnieć o fenomenalnym William Renshaw , który wygrał rywalizację na londyńskich kortach , aż 7 razy , w tym 6 razy z rzędu (1882-1887). Osiągnięcia te sprawiły ogromny wzrost popularności tenisa ziemnego w Anglii. W okresie 1924-1929 dominowali Francuzi a dokładnie tak zwani czterej muszkieterowie , dobrze nam znani z French Open , o którym pisaliśmy w zeszłym artykule. Warto jeszcze wspomnieć o Pete Samprasie , który ma na swoim koncie 7 tytułów , oraz o kobietach takich jak : Helen Wills Moody ( 8 triumfów ),Dorothea Douglass Chambers (7 razy ) czy Steffi Graf ( również 7 razy ).Warto również wspomnieć o Anthony (zwykle nazywany Tony) zdobył cztery kolejne tytuły w latach 1910-1913 i przegrał w finale w 1914 roku. Wygrał również trzy mistrzostwa świata w grze pojedynczej i cztery Puchary Davisa z Australazją, pierwszy przeciwko Wyspom Brytyjskim na Wimbledonie. W momencie wybuchu wojny przebywał w USA, przygotowując się do gry w mistrzostwach USA, ale wrócił do Anglii i wstąpił do Royal Marines. Zginął na froncie zachodnim w 1915 roku. Sukcesy Polaków na Wimbledonie W Polsce kortów trawiastych nie ma a mimo wszystko nasi zawodnicy potrafią odnosić naprawdę spore sukcesy na londyńskich kortach. 2 krotnie do wielkiego finału dotarły nasze singlistki ale niestety obie te finały przegrały. Mowa o Jadwidze Jędrzejowskiej w 1937 roku i Agnieszce Radwańskiej z 2012 roku. Wielkiego wyczynu dokonał Łukasz Kubot w parze z Marcelem Melo , którzy wygrali cały turniej deblowy w 2017 roku! Największymi sukcesami możemy pochwalić się na arenie juniorskiej. Wygranymi mogą pochwalić się : Aleksandra Olsza (1995) , Agnieszka Radwańska ( 2005) , Ula Radwańska (2007) oraz Iga Świątek (2018). W 2006 roku do finału wśród Panów dotarł Marcin Gawron, ale niestety ostatecznie w nim przegrał. 2 triumfy odnotowały Polki w rywalizacji deblowej. Aleksandra Olsza w parze z Cara Black wygrały w 1995 roku a 2007 roku Ula Radwańska w parze z Anastazją Pawliuczenkową . Sami musicie przyznać, że Wimbledon jest naprawdę interesującym turniejem i robi spore wrażenie na obserwatorach tenisa ziemnego. Ja osobiście mogę Wam zdradzić , że dla mnie jest on najatrakcyjniejszym spośród wszystkich turniejów wielkoszlemowych. A Wy jak uważacie ? Zapraszamy do udzielania się w komentarzach ! Już wkrótce US Open , czyli ostatni turniej z cyklu Wielkiego Szlema.
Wielu polskich kibiców po cichu już czekało na mecz Agnieszki Radwańskiej z broniącą tytułu Sereną Williams w 1/8 finału. Krakowianka odpadła jednak rundę wcześniej... Wojciech Fibak: Wielka szkoda, że jej się nie udało. Teraz wszyscy obserwują Serenę i mówią o jej oczekiwanym kalendarzowym Wielkim Szlemie i 22 triumfie w imprezie tej rangi. Gdyby doszło do ich pojedynku, to przez dwa dni Agnieszka byłaby na ustach całego świata. A jeśli ona, to i polski tenis. To byłby jeden z jej ważniejszych meczów 1/8 finału. Każdy punkt, gem czy set wygrany z liderką światowego rankingu byłby historyczny. Tym bardziej, że Amerykanka jest do pokonania w tym turnieju. Ledwo wygrywa w kolejnych rundach. Polka jednak nie sprostała Madison Keys, przegrywając 3:6, 2:6. Wygrała wszystkie cztery poprzednie spotkania z tą rywalką. Jest pan zaskoczony rozmiarami piątkowej porażki? Wojciech Fibak: Siła i atletyzm w tym meczu zdecydowanie przeważyły. Agnieszka została przez przeciwniczkę zmiażdżona, jej sztuczki nie wystarczyły. Amerykanka jest w wyjątkowej formie, krakowianka stała się tego ofiarą. Keys bardzo pewnie przeszła przez dwie wcześniejsze rundy. Dla mnie to nawet pewne pocieszenie, że ta porażka była taka szybka, a mecz jednostronny. Bardziej by mi było szkoda, gdyby odpadła po takim trzysetowym spotkaniu, jak półfinał tegorocznego Wimbledonu z Hiszpanką Muguruzą, w którym miała swoje szanse. Najważniejsze momenty Radwańskiej w Wimbledonie [HISTORIA] Wydaje się jednak, że w konfrontacji z Keys też je miała. Nie wykorzystała w pierwszym secie żadnego z ośmiu "break pointów"... Wojciech Fibak: Nie jest jednak powiedziane, że nawet gdyby przełamała przeciwniczkę, to później utrzymałaby własne podanie. Keys jest pod tym względem podobna do Sereny. Potrafi bardzo szybko odpowiedzieć na stratę podania. Agnieszka podobno wczoraj nie wygrała żadnej akcji po swoim drugim podaniu. To jest dość bolesne. Nawet jak ma trochę słabszy serwis od innych, to jednak nie była w stanie zaszachować rywalki dzięki swojemu sprytowi. Ten mecz miał być rozgrywany na Louis Armstrong Stadium - drugim co do wielkości korcie kompleksu, na którym toczy się rywalizacja w Nowym Jorku. W ostatniej chwili przeniesiono go na Grandstand, trzecią z największych arenę na Flushing Meadows. Mogło mieć to jakieś znaczenie dla losów spotkania? Wojciech Fibak: Znam bardzo dobrze ten kort. Jest ciaśniejszy od Louisa Armstronga, przez co mniej sprzyja tenisistkom lepiej radzącym sobie w obronie, a taką jest Agnieszka. US Open to jedyny turniej wielkoszlemowy, w którym Radwańska jeszcze nigdy nie dotarła do ćwierćfinału. W najlepszej "ósemce" była nawet we French Open, choć nie przepada za grą na kortach ziemnych. W Australian Open, gdzie tak jak w Nowym Jorku rywalizuje się na twardej nawierzchni, osiągała znacznie lepsze wyniki. W czym tkwi różnica, że w USA nie jest w stanie się przebić wyżej? Wojciech Fibak: To jest rzeczywiście dziwne. Nie ma logicznego wytłumaczenie, czemu ten turniej jej nie leży. Może chodzi o samo miasto, o hałas panujący na kortach? Dookoła lata pełno samolotów, a droga na korty zajmuje nieraz sporo czasu. A może znaczenie ma to, że wiele spotkań rozgrywanych jest wieczorem? Rozumiemy, że w Paryżu idzie jej słabiej, ale udaje jej się dobrze grać przy australijskich upałach, nie przeszkadza jej też, że podczas Wimbledonu mecze są często przerywane przez deszcz. Pamiętam, jak dwa lata temu Agnieszka przegrała w Nowym Jorku w 1/8 finału z Rosjanką Jekateriną Makarową. Wydawało się to niewytłumaczalne. W poprzednim sezonie z kolei wyeliminowała ją niespodziewanie w drugiej rundzie Chinka Shuai Peng. A może zbyt wiele sił kosztują ją starty w Ameryce Północnej poprzedzające US Open? W nich zazwyczaj notuje lepsze wyniki niż w Nowym Jorku? Wojciech Fibak: Może coś w tym być. W kilka tygodni przemieszcza się przez różne stany, dochodzą upały. Tym razem jeszcze zagrała dodatkowo tuż przed US Open w New Haven. Trener Tomasz Wiktorowski zna jednak Agnieszkę bardzo dobrze. Gdyby to było powodem, to by chyba tak nie układał kalendarza startów. Chyba, że celem nie był tylko jak najlepszy wynik w ostatnim w roku Wielkim Szlemie, ale też chodziło o poprawę sytuacji w rankingu, czyli gromadzenie punktów. To sprawa do przeanalizowania dla sztabu szkoleniowego. Gdyby to była kwestia zmęczenia, to może warto ograniczyć przygotowania do startów w Kanadzie i Cincinnati. Wspominał pan wcześniej o tym, że Serena Williams jest do pokonania w US Open. Uważa pan, że może tego dokonać Keys? Wojciech Fibak: To wielka nadzieja amerykańskiego tenisa. Dysponuje potężnym serwisem oraz forhendem i na pewno będzie stanowić spore zagrożenie dla Williams. Może jej się udać to, do czego zbliżyła się wczoraj Bethanie Mattek-Sands. Serena dobrze wie, że nie może sobie pozwolić na takie momenty słabości w meczu z Keys. Przystąpi do niego maksymalnie zmobilizowana. Trudno przewidzieć, czy będzie to bardzo zacięty pojedynek. Bo może jednak Serena zagra +swoje+, a dodatkowo Madison nieco wystraszy się stawki oraz gry na korcie centralnym, a wtedy może być 6:3, 6:3 dla obrończyni tytułu. W polskim kontekście zaś liczę teraz na sukces któregoś z deblistów. Już zanim odpadła Agnieszka czy Jerzy Janowicz czułem, że to może być turniej szczęśliwy dla któregoś z naszych tenisistów startujących w grze podwójnej.
Zagraniczni komentatorzy podkreślają, że organizatorzy zezwalają na przebywanie dużej liczby ludzi podczas tych prestiżowych zawodów. Tymczasem pandemia Covid-19 sprawia, że wiele międzynarodowych wydarzeń sportowych wciąż odbywa się przy pustych trybunach. Z kolei na antypodach uważają, że surowe ograniczenia dotyczące podróżowania w tej części świata w ostatnich miesiącach spowodowały, że Australia zachowała kontrolę nad epidemią i dzięki temu – jak zaznaczają – jest jednym z niewielu miejsc globu, gdzie kibice mogą licznie odwiedzać imprezy sportowe. Oznacza to, że około 390 tysięcy kibiców, czyli średnio połowa osób licząc poprzednie trzy lata, obejrzy tenisowe mecze w ciągu dwóch tygodni – powiedział Pakula, dodając, że w późniejszej fazie rywalizacji meczów będzie mniej, dlatego liczba kibiców każdego dnia też zostanie zmniejszona do 25 000. W stanie Wiktoria nie stwierdzono żadnego nowego, lokalnego przypadku zakażenia koronawirusem od 24 dni. Natomiast tenisiści, którzy przyjechali do Australii na imprezę cyklu Wielkiego Szlema, przeszli obowiązkową dwutygodniową kwarantannę. Wcześniej poinformowano, że pozytywny wynik testu miało osiem osób na ponad 1000 (zawodnicy, trenerzy itd.), którzy przybyli 17 lotami czarterowymi na Australian Open. W Melbourne w singlu zagra troje polskich tenisistów: Iga Świątek, Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak. Z rywalizacji wycofała się z powodu kontuzji Magda Linette. Źródło: PAP,
Linette i Osaka wyjdą na Rod Laver Arena prawdopodobnie przed południem. Będzie to piąty i ostatni zaplanowany na ten dzień mecz na korcie centralnym. 26-letnia poznanianka nie po raz pierwszy w ostatnich latach trafia w pierwszej rundzie Wielkiego Szlema na rywalkę ze ścisłej czołówki. W US Open z 2017 roku przyszło jej grać z ówczesną liderką światowego rankingu Czeszką Karoliną Pliskovą, a 12 miesięcy później ze słynną Amerykanką Sereną Williams. To właśnie tę ostatnią Osaka pokonała niespełna dwa tygodnie później w finale nowojorskiej imprezy. 21-letnia Japonka rok temu plasowała się w okolicach 70. pozycji na światowej liście. Potem jednak notowała coraz lepsze wyniki, by zaskoczyć tenisowy świat triumfem w Nowym Jorku. Ojciec zawodniczki, która ma także amerykańskie obywatelstwo, jest Haitańczykiem, a ona urodziła się w... Osace. Już w wieku trzech lat przeprowadziła się jednak wraz z rodziną do Nowego Jorku. Obecnie mieszka na Florydzie. Co prawda poznanianka wygrała ich jedyną dotychczasową konfrontację - w trzech setach w 1/8 finału w Waszyngtonie w ubiegłym roku, ale teraz faworytką będzie Japonka. Polka w poprzedniej edycji zmagań w Melbourne dotarła do trzeciej rundy i powtórzyła swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie. Bardzo wymagającego rywala na otwarcie - i też z Japonii - ma również 176. w rankingu ATP Kamil Majchrzak. 23-letni piotrkowianin, który zadebiutuje w głównej drabince Wielkiego Szlema po przejściu eliminacji, zmierzy się z rozstawionym z "ósemką" Kei Nishikorim. Starszy o siedem lat Azjata to finalista US Open sprzed pięciu lat i dwukrotny półfinalista tego turnieju (2016 i 2018). Poprzednią edycję Australian Open opuścił z powodu kontuzji nadgarstka, ale we wcześniejszych sześciu odsłonach regularnie docierał do czołowej "ósemki" lub odpadał rundę wcześniej. Obecny sezon Japończyk, który jako 14-latek przeprowadził się do USA, zaczął od triumfu w turnieju ATP w Brisbane. Na 12. tytuł w karierze czekał prawie trzy lata - przegrał wcześniej dziewięć kolejnych finałowych spotkań. Majchrzak zdecydowanie ustępuje mu osiągnięciami i doświadczeniem. W poprzednim sezonie brał udział w eliminacjach do wszystkich czterech odsłon Wielkiego Szlema, ale za każdym razem bez powodzenia. Na co dzień startuje w imprezach niższej rangi - challengerach. Ma za sobą tylko jedno podejście do zawodów ATP - dwa lata temu przeszedł kwalifikacje w Antalyi, a z turniejem głównym pożegnał się po pierwszej rundzie. Po raz pierwszy zmierzy się z Nishikorim. Nigdy wcześniej też nie miał okazji grać z tak wysoko notowanym przeciwnikiem. Ich mecz rozpocznie się o godz. 1 w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego i otworzy serię gier na Margaret Court Arena, czyli drugim co do wielkości obiekcie kompleksu w Melbourne. O tej samej porze, ale na korcie nr 19, zaprezentuje się Hubert Hurkacz. Klasyfikowany na 76. miejscu w świecie zawodnik zmierzy się z notowanym o trzy pozycje wyżej Ivo Karlovicem. Wrocławianin mierzy 196 cm wzrostu, a - według danych ATP - rywal z Chorwacji jest wyższy o 15 cm. Dużym atutem obydwu jest serwis i można się spodziewać, że także w ich najbliższym pojedynku sety będą zacięte do samego końca. Tak wyglądało jedyne dotychczas spotkanie tych graczy - w kwalifikacjach ubiegłorocznej edycji turnieju ATP w Cincinnati Polak wygrał 7:6 (7-3), 7:6 (7-4). Hurkacz urodził się w 1997, a Karlovic... w 1979 roku. Polak w minionym sezonie awansował z 238. miejsca światowej listy do czołowej "100". W poprzedniej edycji Australian Open co prawda nie przeszedł eliminacji, ale w kolejnych miesiącach zaliczył debiut w głównej drabince pozostałych trzech odsłon Wielkiego Szlema. We French Open i US Open dotarł do drugiej rundy, a w Wimbledonie przegrał mecz otwarcia. Niespełna 22-letni zawodnik (urodziny obchodzi 11 lutego) sezon zaczął od porażki w pierwszej rundzie w Pune, ale potem triumfował w challengerze w Canberze. Dla starszego o 18 lat Karlovica poprzedni sezon był jednym z najgorszych w jego długiej karierze. Tenisista, który w 2008 roku był 14. rakietą świata, jesienią spadł na 138. pozycję. Swoje notowania podreperował na początku stycznia, docierając do finału zawodów w Pune. Weteran z Bałkanów ma w dorobku osiem wygranych turniejów ATP. Ostatni z tych sukcesów odniósł jednak w 2016 roku. Jego najlepszym wynikiem w Wielkim Szlemie jest ćwierćfinał Wimbledonu z 2009 roku. W Australian Open, w którym występuje nieprzerwanie od 15 lat (latach 2001-2002 odpadł w kwalifikacjach), może pochwalić się 1/8 finału z 2010 roku. W poprzednim sezonie zatrzymał się na trzeciej rundzie. Teoretycznie Majchrzak i Hurkacz mogą trafić na siebie w drugiej rundzie. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by pierwszy z nich wyeliminował Nishikoriego. Dzień na korcie nr 19 zamknie z kolei Iga Świątek. Triumfatorka ubiegłorocznego juniorskiego Wimbledonu, 177. zawodniczka w rankingu WTA, spotka się po raz pierwszy w karierze z 82. w tym zestawieniu Rumunką Aną Bogdan. 17-letnia warszawianka dopiero co rozpoczęła pierwszy w pełni "dorosły" sezon w karierze i kwalifikacje w Melbourne były jej debiutanckim podejściem do seniorskiego Wielkiego Szlema. Starsza o dziewięć lat Rumunka rywalizuje w głównej części zawodów tej rangi nieprzerwanie od US Open 2016. Jej najlepszym wynikiem jest trzecia runda ubiegłorocznego Australian Open. Bogdan nie ma na koncie żadnego triumfu w turnieju WTA. Ten sezon zaczęła imprezami w Shenzhen i Hobart - w obu odpadła w pierwszej rundzie. Poprzednio czworo polskich singlistów znalazło się w głównej drabince turnieju wielkoszlemowego dokładnie trzy lata temu, także w Melbourne. Po raz pierwszy od 2006 roku wśród jego uczestników zabrakło Agnieszki Radwańskiej, która w listopadzie zakończyła karierę.
Wiemy już, że na US Open zabraknie wielu najlepszych tenisistek, a w męskiej stawce nie wystąpią Roger Federer (kontuzja) i Rafael Nadal (zdecydował się nie przyjeżdżać do USA). W dodatku turniej rozgrywany będzie bez kibiców i na stosunkowo szybkiej jak na Nowy Jork nawierzchni. To wszystko nie oznacza jednak, że od poniedziałku nie czekają nas emocje. Wręcz przeciwnie. W Stanach skrzyżują się bowiem cele i marzenia wielu osób. I dla wielu może już nie być lepszej szansy na to, by je zrealizować. Pustki Nie było jeszcze prawdopodobnie aż tak opustoszałego turnieju wielkoszlemowego. Raz że – do czego jeszcze wrócimy – na trybunach nie usiądą kibice, a dwa, że wiele czołowych postaci świata tenisa do Nowego Jorku nie przyjedzie. Paradoksalnie, bardziej zwracano uwagę na męską część drabinki, mimo że tam większość tenisistów z czołówki na US Open się jednak pojawi. Zabraknie za to aż dwóch z trzech najlepszych w historii zawodników. Na kortach w Stanach Zjednoczonych nie zjawią się ani Roger Federer, ani Rafael Nadal. Jeden wciąż dochodzi do siebie po urazie i zabiegach, jakie przeszedł, a drugi po prostu zrezygnował z wylotu do Stanów, za cel obierając sobie rozgrywane później French Open, na którym od dawna króluje. W konsekwencji tegoroczne US Open będzie pierwszym od 1999 (!) roku turniejem wielkoszlemowym, na którym zabraknie równocześnie i Federera, i Nadala. Kawał czasu. U kobiet za to drabinka przeżyła prawdziwe spustoszenie. Z rywalizacji wycofały się między innymi Ash Barty (numer 1 światowego rankingu), Simona Halep (2), Elina Switolina (5), Bianca Andreescu (6, obrończyni tytułu), Kiki Bertens (7) i Belinda Bencic (8). – Zawsze mówiłam, że kwestie zdrowotne będą dla mnie najważniejsze przy podejmowaniu decyzji. Dlatego postanowiłam pozostać w Europie i trenować – komentowała swoją decyzję Halep. – Wciąż istnieje ryzyko związane z COVID-19, a ja nie czuję się komfortowo stawiając swój zespół i siebie samą w takiej sytuacji – mówiła z kolei Barty, która ze startu w USA zrezygnowała już pod koniec lipca. Powodzenia zawodniczkom życzyła Stacey Allaster, dyrektorka turnieju, która mówiła, że szanuje każdą z takich decyzji. Choć oczywiste jest, że żadna z nich jej zapewne nie ucieszyła. Bo, jakby nie było, spada przez to prestiż turnieju. Z czołowej dziesiątki rankingu zostały przecież tylko cztery zawodniczki. Na szczęście dla US Open są to tenisistki, które potrafią przyciągnąć tłumy: Serena Williams, Sofia Kenin (triumfatorka tegorocznego Australian Open), Naomi Osaka (mistrzyni US Open sprzed dwóch lat) i Karolina Pliskova. Trudno jednak nie dostrzec pewnej zależności – dwie pierwsze to Amerykanki, trzecia z USA związana jest od dziecka. A Pliskova od dawna mówiła, że w Nowym Jorku wystąpi. Niespodzianek więc nie było. Te mogą się pojawić, gdy mowa o formie zawodniczek. Trudno bowiem stwierdzić, w jakiej są dyspozycji. – Jesteśmy po ponad pięciu miesiącach przerwy. Trwa właśnie co prawda pierwszy większy turniej, więc widać już mniej więcej, w jakiej kto jest formie. Na pewno może to być przełomowy wielki szlem, tym bardziej, że przecież jest sporo nieobecnych, zwłaszcza wśród kobiet. Ale to wciąż jest turniej wielkoszlemowy i jeżeli jest rozgrywany, to trzeba go traktować “pełnoprawnie”. A jeśli ktoś nie zdecydował się w nim zagrać, to już jest jego problem. Zobaczymy, jak to wyjdzie – mówi Dawid Olejniczak, były tenisista, dziś komentator telewizyjny. Paradoksalnie jednak, tak niepewna sytuacja, może sprawić, że niektórzy będą mieć większe szanse na zrealizowanie swoich celów. Zacznijmy od tych najbardziej znanych postaci. W pogoni za rekordami 20-19-17. Tak prezentuje się dorobek wielkoszlemowy Wielkiej Trójki męskiego tenisa. Prowadzi Roger Federer, tuż za jego plecami znajduje się Rafa Nadal, a trzecie miejsce okupuje Novak Djoković. Nie jest tajemnicą, że Serb za sprawą US Open chce się zbliżyć do wyprzedzających go Szwajcara i Hiszpana. To jego cel i marzenie na ten turniej. Dlatego 13 sierpnia napisał na Instagramie: – Z przyjemnością potwierdzam, że w tym roku wezmę udział w Western & Southern Open i US Open. Nie była to łatwa decyzja, biorąc pod uwagę wszystkie przeszkody i wyzwania z wielu stron, ale perspektywa ponownej rywalizacji bardzo mnie ekscytuje. Do zobaczenia wkrótce w Nowym Jorku. Djoković nie ma jednak lekko. Od czasu Adria Tour, gdy cykl organizowanych przez niego turniejów charytatywnych zakończył się wraz z wykryciem zakażenia koronawirusem u kilku tenisistów… w tym samego Novaka. Ten jednak zbyt wiele sobie z tego nie zrobił, a gdy już wyzdrowiał, znów paradował bez maseczki i nie przestrzegał zasad izolacji. Zresztą wielu tenisistów z dalszych miejsc rankingu, Nick Kyrgios, zarzucało mu, że jako przewodniczący Rady Zawodników ATP zachował się kompletnie nieodpowiedzialnie. Co tylko pogorszyły własne słowa Novaka o tym, dlaczego zdecydował się przylecieć do Nowego Jorku. – Nie mogę powiedzieć, że pogoń za rekordem Rogera jest głównym powodem, dla którego zdecydowałem się lecieć do Nowego Jorku, ale przyznaję, że jest jednym z wielu. Muszę coraz częściej myśleć o sobie, swoim zdrowiu, kondycji fizycznej i oczywiście, czy mój team nie ma nic przeciwko, żeby przyjechać razem ze mną. Uznałem, że to jest ważne dla naszej dyscypliny sportu, żebym jednak zagrał w tym turnieju – mówił. Takie wyznanie tylko spotęgowało falę krytyki. Nie zmienia to jednak faktu, że Novak w dobrej dyspozycji faktycznie dostanie w Nowym Jorku sporą szansę na wykonanie ogromnego kroku w kierunku rekordu Federera. A na razie – patrząc na jego występy w trwającym Western & Southern Open – wydaje się, że tej dobrej dyspozycji jest. Stosunkowo łatwo radzi sobie bowiem z kolejnymi rywalami, choć trzeba napisać, że nie miał jeszcze żadnego naprawdę poważnego testu. A ten nadejść może dopiero na US Open. W podobnej sytuacji do Novaka jest też Serena Williams. I ona ugania się za rekordem. W tym przypadku chodzi o osiągnięcie Margaret Court, zdobywającej trofea i przed, i w trakcie tenisowej ery open. Wielka australijska tenisistka wygrała w swoim życiu 24 turnieje wielkoszlemowe. Amerykanka ma o zaledwie jeden mniej. Patrick Mouratoglou, jej trener, często kpi z rekordów Court. Fakt jest jednak taki, że Serena od triumfu w Australian Open 2017 i późniejszej przerwy spowodowanej ciążą oraz narodzinami dziecka, aż czterokrotnie była w finale turnieju wielkoszlemowego i miała szansę ten rekord wyrównać. Nie udało się ani razu. Dwukrotnie zdarzyło się to na US Open. W 2018 roku lepsza okazała się Naomi Osaka. Rok później Bianca Andreescu. W obu przypadkach były to sensacyjne rozstrzygnięcia. W obu Williams mogła tylko uznać wyższość rywalek. Okazało się, że stało się to, co prognozowano od dawna – młodsze dziewczyny wreszcie przestały bać się wielkiej mistrzyni, czasy respektu i porażek ponoszonych w głowie jeszcze przed wyjściem na kort już się skończyły. Zresztą widać to było nawet na Western & Southern Open – Williams po dwóch zaciętych setach z Marią Sakkari, kompletnie opadła z sił w trzecim. I przegrała mecz. – Pytanie czy Williams grała na maksa, czy też po prostu nie zdecydowała się zagrać dwóch-trzech meczów, żeby wejść w rytm i skupić się na US Open. Ten turniej kobiet zapowiada się z jednej strony pasjonująco, z drugiej może być trochę niespodzianek. Jak spojrzymy na listę zawodniczek, które dostały się do głównej drabinki, to niektóre są tenisistkami kompletnie anonimowy dla szerszego grona kibiców. Z jednej strony Williams wciąż jest znakomita, ale z drugiej żeby wygrać szlema, trzeba wygrać siedem meczów. Pytanie czy ona jest na to gotowa, biorąc pod uwagę jej wiek i problemy zdrowotne – mówi Olejniczak. Sama Serena też to podkreśla – nieważne, że nie ma wielu zawodniczek z czołówki. To wciąż turniej, w którym trzeba siedmiokrotnie wyjść na kort i w każdym z tych przypadków odnieść zwycięstwo, żeby unieść w górę trofeum. – Dochodzą też obawy przed zakażeniem i konsekwencjami zachorowania na COVID-19. To sprawia, że obciążenie psychiczne może być większe niż kiedykolwiek wcześniej. Wygrana w takich warunkach wymagać będzie zdecydowanie więcej wysiłku niż może się wydawać – mówiła Amerykanka. Dziennikarze podkreślają za to, że Williams może nie mieć lepszej szansy na wyrównanie rekordu Court, biorąc pod uwagę nieobecność wielu z jej najlepszych rywalek. Choć nie zgadza się z nimi Patrick Mouratoglou, który powtarza, że koronawirus nic tu nie zmienił, a szansa jest dokładnie taka sama i wszystko zależy od poziomu jego podopiecznej. Bo jeśli Williams będzie grać tak, jak potrafi najlepiej, to faktycznie zawsze zdolna jest zdominować każdą rywalkę. Inna sprawa, że w kobiecym tenisie jest tak, że z drugiej strony każda rywalka jest w stanie sprawić kłopoty i jej. Tak to już działa. Znacznie trudniej jest za to wskazać potencjalnych pogromców Novaka Djokovicia. A jednak nieobecność dwóch z trzech tenisistów z Wielkiej Trójki każe zadać pytanie, czy to wreszcie… Czas na młodość? Jeśli mielibyśmy wskazać cel najlepszych tenisistów z pokolenia Next Gen, to byłby on jasny: wreszcie przerwać dominację tych staruszków. A ta jest przecież ogromna. Odkąd rozpoczęła się era Wielkiej Trójki – a więc na Australian Open 2008, gdy po raz pierwszy w karierze Djoković triumfował w wielkim szlemie – największe turnieje wygrywało tylko… czterech innych tenisistów. Andy Murray i Stan Wawrinka zgarnęli po trzy triumfy, a Juan Martin del Potro i Marin Cilic wygrywali po razie. Osiem tytułów na 49 rozegranych w tym czasie turniejów. Tyle udało się wyrwać z rąk najlepszych tenisistów w historii. Co gorsza, nie ma aktualnie zawodnika urodzonego w latach 90., który miałby na koncie triumf wielkoszlemowy. Innymi słowy – każdy z dotychczasowych triumfatorów jest już po trzydziestce. I to mimo tego, że regularnie w ATP pojawiali się zawodnicy, o których mówiono, że mogą tego dokonać i wreszcie przerwać taki stan rzeczy. Tyle że jakoś im to nie wychodziło, i albo odpadali wcześniej, albo dochodzili do finałów, ale tam nie byli w stanie nic zdziałać. Dominic Thiem w meczu o tytuł wielkoszlemowy wystąpił już na przykład trzykrotnie i trzykrotnie uznawał wyższość rywali. Kto więc może wyrwać tytuł Djokoviciowi? – Bardzo podoba mi się Stefanos Tsitsipas – mówi Dawid Olejniczak. – Myślę, że będzie miał szansę, o ile tylko wytrzyma mentalnie. Pytanie też, czy będzie w tej samej połówce drabinki z Djokoviciem. Thiem za to fatalnie zagrał na tym trwającym turnieju, gdzie ugrał trzy gemy z Krajinoviciem, wygrywając ledwie dwa punkty na returnie. Jakiś koszmar. Sascha Zverev jak to on – na razie zawodzi. Choć on zawsze może się obudzić. Realnie jednak patrząc, głównym kontrkandydatem Djokovicia jest dla mnie właśnie Tsitsipas, ale zobaczymy, w której połówce drabinki będzie, bo może się okazać, że taki finał będzie niemożliwy. Stefanos dwa razy w swojej karierze pokonywał Serba. Przegrywał trzykrotnie. Jak na mecze z Djokoviciem to naprawdę dobry bilans. Wygląda też na to, że Grek naprawdę dobrze przepracował okres przygotowawczy, bo w trakcie Western & Southern Open prezentuje się ze świetnej strony. Najpierw bez trudu ograł Kevina Andersona, potem pokonał Johna Isnera, a kolejną rundę przeszedł po kreczu Reilly’ego Opelki. Spotkał więc na swojej drodze trzech niesamowicie mocno serwujących tenisistów, a mimo tego radził sobie w tych starciach znakomicie. Thiem? Cóż, tu można mieć wątpliwości, bo faktycznie jego mecz z Filipem Krajinoviciem był wręcz fatalny. Inna sprawa, że Dominicowi korty na US Open raczej nigdy specjalnie nie leżały i to mimo tego, że były stosunkowo wolne. A w tym roku – jak donoszą sami tenisiści – wydają się szybsze (choć podobno na dwóch głównych kortach, na których rozgrywane będą między innymi najważniejsze mecze, jest inaczej). Thiem raczej woli wolniejszą nawierzchnię, zresztą najlepiej radzi sobie na mączce. Ale nie można go wykluczyć. Sascha Zverev świetnie zaprezentował się na starcie sezonu w Australian Open, ale nie dotarł do finału. Inna sprawa, że w jego wykonaniu była to jednorazowa przygoda. Do tej pory w wielkich szlemach miał raczej tendencję do rozgrywania długich, pięciosetowych spotkań w pierwszych rundach, przez które potem brakowało mu energii. Choć po tak długiej przerwie możliwe, że wszystko będzie wyglądać inaczej. No i jest też ostatni kandydat – Daniił Miedwiediew. Choć Rosjanin to zawsze wielka niewiadoma, to trzeba go wziąć pod uwagę. Głównie dlatego, że to przecież on rok temu dotarł do finału i zaprezentował się w nim ze świetnej strony. Możliwe, że pokusi się o powtórzenie takiego osiągnięcia i w tym sezonie. Choć z pewnością nie będzie mu łatwo. – Zawodnicy przechodzili kilka okresów przygotowawczych. Czytałem na przykład, że Raonić [który oczywiście nie zalicza się już do pokolenia Next Gen, rocznikowo ma już bowiem 30 lat – przyp. red.] zrobił sobie trzy okresy, trwające po sześć tygodni. Śmiano się z niego, że ma brzuszek i źle wygląda, ale gra bardzo dobrze i w trwającym turnieju jest w półfinale. Gra rewelacyjnie, choć nikt na to nie liczył – dodaje Olejniczak. Wniosek? Jeśli chcecie stawiać pieniądze, to raczej na Djokovicia. Pamiętajcie jednak, że może się przydarzyć sensacja i któryś z młodych tenisistów zrealizuje wielkie marzenie o zostaniu mistrzem wielkoszlemowym. Tym bardziej, że ten turniej ma jedną cechę. US Open lubi niespodzianki Nieważne czy mowa o ATP, czy też o WTA – w Nowym Jorku potrafią dziać się cuda. Często obserwujemy w tym turnieju rozstrzygnięcia, które zdają się przeczyć wszelkim przyjętym normom. To przecież właśnie tam triumfował Juan Martin del Potro, zaskakując wszystkich ekspertów. To tam swoje zwycięstwo odnosił Marin Cilić, pokonując zresztą w finale innego debiutanta na tym etapie rozgrywek – Keia Nishikoriego. To tam wreszcie pierwszy tytuł zdobywał Andy Murray. A w ostatnich latach? Do finału w Nowym Jorku dochodzili Kevin Anderson, del Potro już po kilku operacjach czy Daniił Miedwiediew, który omal nie ograł Rafy Nadala. – Tak, było trochę tych niespodzianek, choćby finał włoski Flavia Pennetta – Roberta Vinci sprzed kilku lat. Rok temu wygrała przecież Bianca Andreescu. Nikt na nią nie stawiał przed turniejem, a po nim nie grała zbyt wiele, bo cały czas miała problemy zdrowotne. Dwa lata wcześniej najlepsza była Naomi Osaka. Szybka nawierzchnia na kortach w tym roku może sprawić, że Petra Kvitova czy Garbini Muguruza będą w stanie osiągnąć tam dobry wynik. To może pomóc właśnie zawodniczkom wysokim, takim „strzelbom”. Choć nie musi – mówi Olejniczak. Na ostatnich pięć turniejów kobiecych, tak naprawdę tylko jeden wygrała zawodniczka, po której można było tego oczekiwać – Angelique Kerber w 2016 roku. Poza tym sukces w Nowym Jorku osiągały młode zawodniczki, dla których było to pierwsze takie osiągnięcie w karierze (Sloane Stephens, Osaka i Andreescu) albo weteranka, na którą nikt przed turniejem nie stawiał – wspomniana Pennetta. Inna sprawa, że takie zaskoczenia wynikały w dużej mierze z tego, że turniej ten rozgrywano już w późnej fazie sezonu, gdy wielu zawodników i wiele zawodniczek było zmęczonych dotychczasowymi zmaganiami. Do tego w Nowym Jorku często było parno i duszno, co nie ułatwiało zadania. Stąd na przykład stosunkowo szybkie porażki Rogera Federera w ostatnich latach. W tym sezonie będzie inaczej – po długiej przerwie to przecież pierwszy wielkoszlemowy turniej, teoretycznie wszyscy powinni być wypoczęci. Oczywiście, nie wiadomo, jak będą się prezentować na „dłuższym dystansie”, bo tak naprawdę dyspozycja wszystkich pozostaje zagadką. Ale zmęczenie nie powinno – w teorii – odgrywać wielkiej roli. Wpływ na wyniki może mieć za to brak kibiców. Wiadomo, że obecność fanów w najważniejszych meczach może paraliżować. Dotyczy to głównie graczy, którzy dopiero pierwszy czy drugi raz rywalizują w wielkoszlemowym finale. Starzy mistrzowie są już z tym obyci, potrafią sobie radzić z taką presją, jaką wytwarzają kibice. Młodsi niekoniecznie. – Faktycznie, pewnie zdejmie to trochę presji z młodych zawodników. Taki Djoković z kolei jest przyzwyczajony do tego, że gra nie tyle przy publiczności, co często wręcz przeciwko niej. A tu nagle nie ma nikogo, kto krzyknie, przyklaśnie i pobudzi do walki. Jak nie ma fanów, to automatycznie – co wiem ze swojego doświadczenia – presja jest mniejsza. Ale też nie można generalizować. Bywa, że starszy tenisista przy kibicach poradzi sobie gorzej, a młodszy lepiej. Turniej zapowiada się ciekawie, choć nie ukrywam, że trudno ogląda mi się te mecze bez kibiców. Myślałem, że będzie łatwiej, ale nie jest. Tym bardziej, że nie ma tego, co w piłce nożnej – odgłosów wirtualnych trybun. Mamy jednak inne czasy, każdy się musi dopasować – mówi Olejniczak. Jeśli więc zastanawiacie się, czy i w tym roku oczekiwać niespodzianek na US Open, możecie śmiało założyć, że tak. Bo te po prostu lubią się tam przytrafiać, a jest trochę przesłanek ku temu, by twierdzić, że w tym roku nie będzie inaczej. Nas interesuje w tym momencie jeszcze jedna kwestia – czy Polacy mogą w takim razie coś ugrać? Z nadziejami, ale po słabych występach Braki w kobiecej drabince teoretycznie mogły cieszyć i Magdę Linette, i Igę Świątek, i Katarzynę Kawę. Bo każda z nich mogła liczyć, że dzięki temu będzie mieć większe szanse na osiągnięcie dobrego wyniku. Sęk w tym, że w Western & Southern Open obie odpadły już w pierwszej rundzie. O ile starsza zaprezentowała się dobrze w pierwszej partii, a potem górę wzięła gra Wiery Zwonariowej, o tyle młodsza ani przez moment nie stanowiła zagrożenia dla Christiny McHale. A to taka rywalka, z którą Iga powinna co najmniej rywalizować jak równa z równą. – Faktycznie, po tym co pokazały w pierwszym turnieju, trudno być optymistą. Zawiodła szczególnie Iga, ale sama mówiła, że to wciąż okres przygotowawczy i trochę brakuje jej rytmu meczowego. Miejmy nadzieję, że złapie ten rytm w trakcie US Open. Przy dobrym układzie w drabince Iga może zajść bardzo daleko. Magda również, choć jeśli chodzi o potencjał czysto tenisowy, to Iga ma większy. Zresztą Świątek już pokazywała w wielkich szlemach, że potrafi grać i dochodzić do czwartej rundy. Wiele będzie zależeć od losowania – mówił Olejniczak. Losowanie w międzyczasie już poznaliśmy. I wypadło… połowicznie dobrze. Iga Świątek trafiła bowiem na trudną rywalkę. Już w pierwszej rundzie zmierzy się z rozstawioną (z numerem 29) Weroniką Kudermietową. Oczywiście, Rosjanka jak najbardziej jest w jej zasięgu, ale można było liczyć, że trafi lepiej. Jeśli z nią wygra, to zmierzy się z którąś z nierozstawionych Amerykanek – Sachią Vickery albo Taylor Townsend. Żadne z tych starć do łatwych nie będzie należało. Linette miała nad Igą pewną przewagę – jest rozstawiona, co oznacza, że do trzeciej rundy nie może trafić na żadną z wysoko notowanych rywalek. I losowanie ułożyło się zdecydowanie po jej myśli. Jej rywalką w pierwszej rundzie będzie niezbyt doświadczona Maddison Inglis, zawodniczka spoza pierwszej setki rankingu, która tylko raz wystąpiła w pierwszej rundzie turnieju wielkoszlemowego – w 2016 roku. I tak trzeba będzie jednak na nią uważać, bo w WTA nie ma już łatwych rywalek. Niemal każda zawodniczka może nagle zaskoczyć. Podobnie uważać na swoją rywalkę będzie musiała Katarzyna Kawa – trafiła bowiem na Tunezyjkę Ons Jabeur, a to zawodniczka potrafią wygrywać nawet ze znacznie wyżej notowanymi rywalkami. Z drugiej strony da się ją pokonać i często nie wymaga to gry na najwyższym poziomie. W zeszłym roku Jabeur doszła jednak do trzeciej rundy, a w Australii na starcie tego sezonu osiągnęła ćwierćfinał. Jej forma więc stale rosła, a jeśli pandemia jej nie zahamowała, to może być bardzo groźna. Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak, grający w męskim turnieju, też będą mogli pokazać, co potrafią. Pierwszy z nich – jak i Linette – również jest rozstawiony. Tyle że jemu ten fakt sprzyjał mniej. Choć trafił mu się nie najgorszy rywal – Peter Gojowczyk – to jednak jest to gość zdecydowanie zdolny wygrać, choć zwykle w wielkim szlemie odpada raczej w pierwszej rundzie. Inna sprawa, że na US Open Hubert do tej pory nie był w stanie zaprezentować swojego najlepszego tenisa, a w niedawnym meczu z Johnem Isnerem ponownie okazywało się, że w kluczowych momentach seta nagle gra gorzej. To już, od pewnego czasu, tradycja, która niestety sprawia, że Hubert mecze przegrywa. Z Gojowczykiem nie będzie mógł sobie na to pozwolić. Majchrzak za to w zeszłym roku skorzystał ze statusu szczęśliwego przegranego z kwalifikacji i doszedł aż do trzeciej rundy turnieju. Trudno będzie mu takie osiągnięcie powtórzyć jednak w tym roku – już w pierwszej rundzie trafił bowiem na Benoit Paire, rozstawionego z numerem 17. Francuz to jednak zawodnik nieodgadniony – potrafi zagrać fantastyczne spotkanie, by dzień później nie zaprezentować nic wartego uwagi. Powalczyć na pewno się da. Zwycięstwo? Będzie trudno, ale to właśnie powinien być cel i marzenie Kamila. Choć, wiadomo, marzenia mają to do siebie, że mogą wędrować znacznie dalej. Więc i my sobie pomarzymy, pisząc, że chcielibyśmy zobaczyć w singlowym turnieju choć jedną osobę z Polski w ćwierćfinale. Jak już bowiem ustaliliśmy – tegoroczne US Open to szansa na spełnianie marzeń. Więc czemu nie miałoby się spełnić akurat takie? SEBASTIAN WARZECHA Fot. Newspix
ktorym z kolei turniejem wielkoszlemowym jest australian open