Muzeum Archeologiczne w Biskupinie – grodzisko sprzed tysięcy lat. Przez Jakub 2019-06-26. O Biskupinie słyszałem już od podstawówki. Nie było jednak nigdy okazji odwiedzić tego miejsca. Korystając z pobytu w Gnieźnie postanowiłem to zmienić i odwiedzić Muzeum Archeologiczne w Biskupinie po drodze. Zobaczcie jak było! dydaktycznej skorelowanej z podręcznikiem. • r ozkłady materiału, plany wynikowe, • ć wiczenia interaktywne. • t worzenie własnych testów, sprawdzianów i kartkówek, postępów uczniów. na stronie docwiczenia.pl. przejrzystych i czytelnych map. Wczoraj i dzis 5 ksiazka nauczyciela został opublikowany przez ABS w dniu 2021-02-26. Przychodnia Na Biskupinie nie podaje szczegółów świadczonych usług. Aby dowiedzieć się czy świadczone usługi odpowiadają Twoim potrzebom, skontaktuj się z Przychodnia Na Biskupinie. Czy Przychodnia Na Biskupinie oferuje wizyty online, bez potrzeby odwiedzenia placówki? 4.napisz plan opowiadania, w którym nawiążesz do poniższych ilustracji. kolejność motywów może być dowolna, ale pamiętaj o zachowaniu związków przyczy … nowo-skutkowych. nadaj swojej pracy tytuł. Obecnie Muzeum Archeologiczne w Biskupinie to nie tylko wspomniana wyżej, odkryta przed wojną osada obronna na półwyspie, ale także rekonstrukcje: obozowiska łowców i zbieraczy (sprzed około 10 tys. lat), osada pierwszych rolników (ok. 6 tys. lat), groby skrzynkowe (datowane na V wiek p.n.e.), wioska piastowska (z X - XI wieku) i Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Napisz wypracowanie "Odróżniam dobro od zła" (religia) 7-10 zdań. Proszę o jak najszybszą odpowiedź, mam to na środę. . województwo miasto Warto zobaczyć W domuW mieścieWycieczkiKsiążkiDla rodzicaKonkursyRozrywkaSpecjalneKatalog Biskupin to niewielka wieś położona w województwie kujawsko-pomorskim, na Pojezierzu Gnieźnieńskim, w powiecie żnińskim. Administracyjnie należy do gminy Gąsawa. Dojechać tu można trasą nr 5 prowadzącą z Gniezna do Bydgoszczy. Wioska leży w obrębie regionu historyczno - etnograficznego zwanego Pałukami. Gród w Biskupinie Biskupin jest w Polsce bardzo popularny za sprawą niecodziennego stanowiska archeologicznego, bardzo chętnie i często odwiedzanego przez turystów. Zrekonstruowany gród w Biskupinie świetnie przenosi w odległe czasy, kiedy w tym miejscu stał prehistoryczny gród, do złudzenia przypominający ten, który oglądamy dziś. To osada z około VIII wieku Dziś istnieje tu Muzeum Archeologiczne. Biskupin Festyn Archeologiczny Każdego września, od wielu już lat na terenie osady w Biskupinie odbywa się historyczna impreza, podczas której gród ożywa bardziej niż zwykle i przenosi nas w odległe czasy historyczne. Warto wtedy być w Biskupinie! Pałuki Całe Pałuki to malownicza kraina bogata w lasy, jeziora i liczne zabytki, rozciągająca się pomiędzy Wielkopolską, Pomorzem i Kujawami. Przebiega tędy Szlak Piastowski łączący Żnin, Wenecję, Biskupin i Gąsawę. Odcinek tego szlaku można zwiedzać kolejką wąskotorową, zwaną popularnie Ciuchcią Żnińską, która przejeżdża nad Jeziorem Biskupińskim, koło zrekonstruowanej prasłowiańskiej osady. BiskupinAtrakcje Biskupina Noclegi w Biskupinie Biskupin - mapa z zaznaczonymi atrakcjami Częste pytania i odpowiedzi dotyczące Biskupina 22 styczeń 2016 03 luty 2020 Jeżeli przydał Ci się nasz opis, to podziel się nim z Twoimi znajomymi. Może zainspirujesz ich do ruszenia w Polskę. Cześć! Nazywam się Anna Piernikarczyk. Od 2005 roku z rodziną łazikujemy i poznajemy naszą piękną Polskę. Ze wspólnych wojaży przywozimy masę cudnych wspomnień i doświadczeń, którymi chętnie się z Wami dzielę. Dziś to już coś więcej, niż tylko pasja, naszą misją jest obalać mit "Cudze chwalicie, swego nie znacie"! Zapisz się do newslettera! Zostaw swój email, a będziesz otrzymywać informacje o ciekawych miejscach w Polsce. Nikomu nie dajemy Twojego maila! Zapisując się do newslettera oświadczasz, że zgadzasz się na przetwarzanie danych osobowych w celu otrzymywania maili z naszego portalu i z postanowieniami regulaminu i polityką prywatności Jeżeli chcesz wypisać się z newslettera kliknij w ten link Drogi Użytkowniku AdBlocka, wiemy, jak cenny jest Twój czas – zajmiemy Ci tylko chwilę. Czy dasz nam szansę, abyśmy mogli dalej tworzyć źródło Twojej sprawdzonej, darmowej wiedzy, z której właśnie chcesz skorzystać? Bez wpływu z reklam będzie to po prostu niemożliwe. Dlatego prosimy – dodaj naszą domenę, jako wyjątek lub skorzystaj z instrukcji i odblokuj wyświetlanie reklam na naszych serwisach. Dziękujemy! Redakcja serwisów PWN Wydawnictwa Naukowego PWN W latach trzydziestych, niczym serialowy doktor Fleishman, Walenty Szwajcer trafia do szkoły podstawowej w Biskupinie. Na szczęście, jego zesłanie do tej maleńkiej miejscowości okazało się dla niego przyjemniejsze niż pobyt doktora Fleishmana w Cicily na Alasce, a nawet przysporzyło mu sławy. Ten pasjonat historii szybko zainteresował się dziejami swojego nowego domu, a w czasie jednego ze spacerów po półwyspie nad jeziorem Biskupińskim zauważył wystające z dna drewniane pale, które wziął za pozostałości po domostwach. Pewny wielkiej doniosłości tego odkrycia próbował zainteresować tematem władze, jednak dopiero po skontaktowaniu się z profesorem Kostrzewskim z Uniwersytetu Adama Mickiewicza udało mu się zwrócić światło reflektorów na Biskupin. Wystające z wody pale okazały być się częścią falochronu umacniającego brzegi wyspy, na której najwyraźniej znajdował się niegdyś warowny gród. Odkryty gród okazał się być znaleziskiem nietuzinkowym w skali nie tylko kraju, ale i całego świata. Jego wyjątkowość tkwi przede wszystkim w tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka w czasie wizyty w działającym tam rezerwacie. Choć na powierzchni podziwiać możemy rekonstrukcje budynków z VIII wieku przed naszą erą, to prawdziwy skarb mieści się niżej. Pod ziemią niepodzielnie panują autentyczne, zachowane w dość dobrym stanie fragmenty domów, murów, bramy wjazdowej i falochronu. O skali znaleziska świadczą zdjęcia zrobione z lotu ptaka, na których podziwiać można etapy prac wykopaliskowych w Biskupinie. W czasie prac archeologicznych odsłonięta została cała powierzchnia dawnej wyspy, która jak się okazało skrywa pod spodem pozostałości grodu kultury łużyckiej. A cała atrakcyjność znaleziska polega właśnie na tym, że odnaleziono nie pojedyncze wazoniki i kilka spinek, ale całą miejscowość, zachowaną w prastarej glinie i mule w dokładnie takiej kompozycji w jakiej stoczyła się w ruinę. Po dokonaniu odkrycia cały naród rzucił się do pomocy. Obok archeologów w kolejce do pracy ustawili się bezrobotni z całej okolicy, którzy nie szczędzili sił by odsłonić i skatalogować wiekopomne odkrycie. Z perspektywy czasu szczególnie ciekawe wydają się metody, którymi posłużono się do uzyskania zdjęć z lotu ptaka i z perspektywy. Te pierwsze wykonywane były przy użyciu ogromnego balonu zaporowego, do którego przymocowano aparat fotograficzny. Całość z gracją Hindenburga szybowała nad stanowiskiem archeologicznym i wykonywała dziesiątki zdjęć, takich jak to: Jeszcze większe wrażenie robi poświęcenie z jakim wykonywano tzw. zdjęcia pionowe z odległości 10 metrów: zbiory muzeum w Biskupinie Gdyby Biskupin został odnaleziony na zachodzie, prawdopodobnie całe znalezisko zostałoby zakonserwowane, odsłonięte i udostępnione turystom do zwiedzania. Przykryte przezroczystą szybą pancerną, po której tysiące pielgrzymujących turystów mogłoby spacerować i z otwartymi ustami podziwiać ogrom i znaczenie odkrycia. Niestety, koszt przeprowadzenia konserwacji jest zbyt wysoki na polską kieszeń. Oryginalne belki falochronu były nawet przez jakiś czas dostępne dla turystów, jednak bardzo szybko okazało się, że wystawione na działanie słońca i powietrza ulegają szybkiemu zniszczeniu. Całość została zatem ponownie przykryta ziemią. Stan tych zabytków jest jednak stale monitorowany. „Archeologia stała się przedłużeniem polityki” Od chwili odkrycia, rodowód Biskupina jak papierek lakmusowy odbijał nastroje polityczne w naszym regionie. We współczesnej historii trudno jest znaleźć obiekt, który byłby tak intensywnie eksploatowany w celach politycznych. Jego kariera rozpoczęła się tuż po rozpoczęciu prac wykopaliskowych. Był to okres wzrostu nastrojów nacjonalistycznych w całej Europie, a szczególnie u naszych zachodnich sąsiadów, którzy poszukiwali wciąż nowych argumentów historycznych, które potwierdzałyby ich apetyt na ziemie położone coraz dalej na wschód od Odry. Jak wiadomo z historii, zbyt prostym byłoby barbarzyńskie zajmowanie tych ziem, ot tak z czystego kaprysu i bez dania racji. Zupełnie przyjemniej jest przecież przedstawiać aneksje i agresje jako niezbędną do odzyskania tego co twoje, niż jako kradzież. Taktyka ta nie była bynajmniej obca Niemcom. Już od początków XX wieku niemieccy historycy dwoili się i troili, aby dowieść istnienia niemieckich praw do ówczesnych terenów Polski. Zagubione w mgle historii plemiona zamieszkujące ziemie Wielkopolski, Pomorza czy Śląska dwa czy trzy tysiące lat temu okazywały się być odległymi krewnymi Niemców, a ich obecność na tych obszarach argumentem potwierdzającym prawa Niemców do każdego skrawka ziemi na daleki wschód od Odry¹. Hitler chciał mieć porządną ideologiczną podkładkę do swoich podbojów, a archeologia i antropologia doskonale się do tego nadawały. Odkrycie Biskupina w tych trudnych czasach stało się więc kwestią wagi państwowej. Biskupin, rekonstrukcja grodu kultury łuzyckiej Polacy doskonale zdawali sobie sprawę z gry prowadzonej przez Niemców. Dowiedzenie tezy o tym, że to Słowianie, a przynajmniej Prasłowianie, budowali długie domy nad jeziorem Biskupińskim, miało być ostatecznym dowodem na potwierdzenie słuszności polskich racji wobec agresywnej polityki Hitlera. Po polskiej strony granicy zaczęły oczywiście jak grzyby po deszczu pojawiać się artykuły naukowe i teorie, według których gród w Biskupinie miał być siedzibą prasłowiańskiego plemiona, które w dodatku osiągnęło znacznie wyższy poziom cywilizacyjny niż Germanie. Biskupin został nawet okrzyknięty „polskimi Pompejami”. To wtedy zrodził się cudowny mit pokojowo nastawionego Słowianina brutalnie atakowanego przez dzikie germańskie hordy. 18 sierpnia 1935 r. na łamach „Kuriera Poznańskiego” ukazał się artykuł Antoniego Bechczyc-Rudnickiego: „Na terenie wykopalisk w Biskupinie przekonać się możemy naocznie, jak oczernili nas wrogowie naszego narodu. Nie byli przodkowie nasi bynajmniej dzikusami, skoro poziomem swej kultury dorównywali najbardziej kulturalnym narodom im współczesnym. […] Jeśli więc po dobie rozkwitu kultury prasłowiańskiej przychodzi jej zmierzch, a raczej zahamowanie, zawdzięczamy to właśnie owym włóczącym się rabusiom germańskim, którzy, nęceni zamożnością naszego pracowitego przodka – rolnika, nachodzili go dla łupieży przez tyle stuleci i dziś jeszcze patrzą okiem łakomym na nasze dziedziny odwieczne, na których siedzimy już czwarte tysiąclecie. Z wytrwałości przodków naszych, którzy nie dali się ani zepchnąć, ani wytępić, czerpać możemy otuchę i wiarę, że na naszej granicy zachodniej skończył się raz na zawsze pochód niemiecki w głąb słowiańszczyzny”². Jak nietrudno się domyśleć, gdy po wybuchu II wojny światowej Biskupin znalazł się po niemieckiej części barykady, Niemcy znaleźli w jego ziemi mnóstwo dowodów potwierdzających, że to bynajmniej nie Słowianie, a jakiś inne, nieistotne i zapomniane dawno plemię było autorem murów biskupińskich. Plemię to miało pecha trafić na germańską szarżę, która zmiotła ich z powierzchni ziemi. I oczywiście plemię to nie było w żadnym wypadku słowiańskie. Przez 5 lat niemieckiej okupacji Biskupin nosił nazwę Urstaett – czyli „starożytne miejsce”.³ Biskupin Proletariusze Biskupina, łączcie się! Doskonałą, acz jakże subtelną woltę, w interpretacji biskupińskiego znaleziska zaserwowała nam po wojnie komunistyczna władza. Niespodziewanie Biskupin stał się argumentem potwierdzającym jednocześnie siłę polskiej państwowości, nieistotność kościoła katolickiego i obecność marksistowskich wartości w „starożytnej Polsce”. Ponieważ w latach pięćdziesiątych co najmniej połowa niemieckiego narodu okazała się być sojusznikiem (NRD), rozluźniono nieco retorykę o agresywnym niemieckim najeźdźcy. Odtąd ludność Biskupin ukazywana był jako wspólnota nieznająca podziału klasowego, która dzieliła między swoich członków owoce ich wspólnej pracy. Ten idylliczny stan został przerwany przez następujący po nim feudalizm, który niczym drapieżny kapitalizm stanowił antytezę komunistycznej wspólnoty Prasłowian. W ten sposób próbowano trafić do przekonania Polaków z tezą, jakoby komunizm nie był jakimś narzuconym z zewnątrz pomysłem, ale ideą wręcz na stałe wpisaną w polskie geny. Jednocześnie przedstawianie Biskupina jako grodu prapolskiego pozwalało na lansowanie wygodnej dla komunistycznej władzy wersji historii – Polska nie jest nierozerwalnie związana z kościołem katolickim, skoro państwo istniało na długo przed tym jak Mieszko I przyjął chrzest, to będzie istnieć również i bez kościoła. Promocja tej idei zbiegła się w czasie z obchodami 1000-lecia chrztu polskiego, organizowanego rzecz jasna przede wszystkim przez kościół katolicki. W opozycji do niego władze państwowe organizowały laickie obchody 1000 – lecia państwowości polskiej. Biskupin, rekonstrukcja osady z czasów Piastów Czy prawdziwych Prasłowian już nie ma? Po latach siedemdziesiątych koncepcje jakoby członkowie plemion kultury łużyckiej, które zakładały gród w Biskupinie, były naszymi dalekimi krewnymi ma mniej zwolenników. Wiele osób przeciwstawią tą koncepcję twierdzeniu zgodnie z którym Słowianie mieli trafić do Europy dopiero ok V wieku naszej ery. W obiegu są obecnie dwie koncepcje pochodzenia Słowian w Europie: autochtoniczna – zakładająca, że byli oni obecni w Europie jeszcze przed etapem wielkich wędrówek w V wieku oraz allochtoniczna, zakładająca że przed rozprzestrzenieniem się na zachód, ludy słowiańskie zamieszkiwały przede wszystkim bardziej odległe ziemie wschodniej Europy. Sądząc po temperaturze dyskusji toczonych w komentarzach pod artykułami prasowymi na ten temat, obie teorie mają swoich zwolenników i przeciwników. Do Biskupina warto jest się wybrać i skonfrontować wiedzę ze szkolnego podręcznika z rzeczywistością. W okolicy miasteczka, jak na kolebkę cywilizacji przystało, znajdziecie kilka innych stanowisk archeologicznych. Nie doczekały się tak ważnego miejsca w historii jak Biskupin, któremu poza walorami historycznymi, pomogło znalezienie się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. ___________________________________________________________________________________________________ Michał Foerster, Biskupin: prasłowiański mit, źródło: za: Michał Foerster, Biskupin: prasłowiański mit, źródło: Danuta Piotrowska, Biskupin 1933-1996: archeology, politics and nationalism, Dziś moim gościem jest Zofia „Shigella” Nowińska, niestrudzona popularyzatorka wiedzy o życiu codziennym w dawnych czasach. Opowie czym jest festyn w Biskupinie i dlaczego warto go odwiedzić. Od czego się zaczęło Nureczka poprosiła mnie o kilka słów o tym dlaczego warto zajrzeć na festyny archeologiczne i „skąd mi się to wzięło”. I tak powstał krótki tekst „Na festynie w Biskupinie, czyli jak to się stało, że zainteresowałam się archeologią eksperymentalną i co możemy wynieść z takiej imprezy”. Od wielu lat zajmuję się popularyzacją wiedzy o szeroko pojętym włókiennictwie: od epoki brązu począwszy po późne Średniowiecze. Wiele osób na festynie pyta mnie o to, czy jestem archeolożką, muzealniczką albo czy zajmuję się zawodowo tkactwem i dziwią się bardzo, kiedy wyjaśniam że nie, że z zawodu jestem testerką oprogramowania a z wykształcenia technolożką żywności (specjalizacja – biotechnologia). Po raz pierwszy na Festyn w Biskupinie przyjechałam niejako przypadkiem. Mój konkubent był na kilku poprzednich i opowiadał, że to fantastyczna impreza. Nie mieliśmy innego pomysłu na urlop, więc pojechaliśmy. Na stoiskach spotkaliśmy kilka znajomych osób, zaprzyjaźniliśmy się z nowo poznanymi ludźmi spotkanymi tam po raz pierwszy, ale pierwszą wspólną imprezę spędziliśmy głównie jako turyści i obawiam się, że zadawaliśmy masę głupich pytań. Jednak dosyć szybko zostałam wkręcona po znajomości na stanowisko tkackie – nepotyzm to połowa sukcesu. Strój wypożyczyliśmy z muzeum, metodą rozpoznania walką nauczyłam się podstaw przędzenia i tkactwa, a potem, hajda!, zostałam rzucona na pierwszą linię frontu. Rok później miałam już pierwszy strój, uszyty własnoręcznie (sekcja „Mroki” pozdrawia). Od tego czasu nieco się jednak rozwinęłam. Staram się śledzić bieżącą literaturę naukową, uczę się, ćwiczę. W tym roku współprowadziłam warsztaty dla początkujących (zapraszam na kolejną edycję). Nasi uczestnicy byli wspaniali i wiele, mam nadzieję, wynieśli. Strój który noszę jest z roku na rok coraz lepszy – modyfikuję go, żeby lepiej pasował do realiów postaci jaką odtwarzam. Dlaczego wystawcom się chce? Co daje impreza masowa, taka jak festyn nam, wystawcom? Można dowiedzieć się masy ciekawych rzeczy, bo większość uczestników lubi opowiadać i pokazywać co robi, można poznać cały przekrój społeczeństwa, z jego zaletami i wadami, pogadać i poopowiadać, porozwiewać mity. Lubię grzebać po ikonografii, książkach, robić „coś” rękami. Największą przyjemność sprawia mi, kiedy ktoś zapamięta to o czym opowiadałam mu rok wcześniej i przekazuje to znajomym lub sam się uczy. Co mnie wkurza – traktowanie nas jak automatów. Ktoś pyta mnie o wyjaśnienie, po czym w połowie zdania mi przerywa i albo prezentuje swoją głupią teorię, albo odchodzi. Ktoś kto „wie lepiej” i jest głęboko przekonany, że jego widzimisię jest lepsze niż wynik wielu lat badań. Wisienką na torcie jest niemiłosiernie fałszowana „Prząśniczka”. Uwielbiam podawać definicję – otóż prząśnica czy prząśnicznka to nie miła pani, u której siedzą wiarołomne dziewczęta, a kawał dechy, a nić się zrywa i nie jest to żaden dramat. Po co jechać na festyn w Biskupinie Po co jechać na taką imprezę i co można z niej wynieść? Wiedzę. Łańcuch przekazywania umiejętności pękł – teraz poza maniakami już nikt nie przędzie ani nie tka, a jeśli nawet to robi, to uczymy się to robić „rozumem”. Festyn, to dla wielu ludzi często jedyna szansa żeby poznać życie codzienne, takie jakie na wsi bywało do lat sześćdziesiątych. Pozwala docenić luksus czasów, w którym mamy więcej niż jedną zmianę odzieży i stać nas na wywalenie do śmieci ubrania, które nam się znudziło. Ciekawostki Wiedzieliście, że oprócz wełny owczej wykorzystywano we włókiennictwie podszerstek borsuka (grób „wodza” z Hochdorfu), włosie żyraf i nosorożca? Używanie odzieży datuje się na około 170-190 tys. lat temu ze względu na pojawienie się wszy odzieżowej. Jedwab na naszych terenach uzyskiwano z kokonów pawicy gruszkówki, natomiast bisior powstaje z wydzieliny pewnych małży. Wikingowie, wbrew temu co widać na festynach, rzadko chadzali w jedwabiach i obwieszeni jak choinki wielkanocne – większość wykopalisk z Fennoskandynawi mówi o wełnie i lnie mieszanym z konopiami i pokrzywą. Zofia „Shigella” Nowińska

10 zdań o biskupinie